Pierwsza a druga ciąża – 1/2

Szczerze mówiąc nie sądziłam, że będę mogła napisać taki oto wpis. Zdarzało mi się wielokrotnie czytać porównania ciąż znanych mi bloggerek. Historie były różne, pierwsza ciążą lajt, druga hardocora z maluchem przy boku. Obie ciąże magiczne itd. itd……
Teraz kiedy minęło już ponad 20 tygodni mojej drugiej ciąży chciałabym dokonać sama takiego podsumowania. I potwierdzić coś, o czym marzyłam i czego tak naprawdę szukałam w tych wszystkich wpisach sama…kiedyś.

Odkrycie ciąży za pierwszym razem vs. za drugim razem
o pierwszej ciąży dowiedziałam się znacznie wcześniej niż o drugiej. Pierwszy test to były dwie grube krechy, ledwo test zrobiłam a wynik już na mnie krzyczał. Za drugim razem wynik nie był taki oczywisty, ale ja szczerze miałam wrażenie że mam jakąś pomroczność i oczopląs. Druga kreska była blada i ledwo dostrzegalna. Co potem okazało się logiczne biorąc pod uwagę, że mimo że wydawało mi się jest znaczniej później, to ciążą była młodsza. Aby było śmieszniej za pierwszym razem zrobiłam 3 testy, a tym razem chyba z 20 😛
Emocje. Nie wiem czy da się zrobić test, zobaczyć II i nic nie poczuć. Tu niezmiennie była lawina emocji. Wszystko przechodzi przez człowieka w nanosekundę od radości, strachu, euforii , paniki. Różnica w tych dwóch przypadkach była taka, że za pierwszym razem miałam ochotę krzyczeć, skakać i ledwo wytrzymałam 10 h z powiedzeniem o ciąży mężowi. Tym razem było inaczej. Po wstępnym szoku, byłam w jeszcze większym szoku, który trwał kilka tygodni. Nie rwałam się, aby powiedzieć mężowi o nadchodzącej zmianie. Sama musiałam to jakoś przetrawić.
Co jednak łączyło obie ciążę, że jak powiedziałam o moim odmiennym stanie … to była magia.

Objawy i dolegliwości w pierwszej ciąży vs. objawy i dolegliwości w drugiej ciąży

Pierwsza ciążą uderzyła we mnie objawami praktycznie zaraz po zrobieniu testu. A na ich szczycie były komplikacje – krwawienie. Potem pojawiło hyperemesis gravidarum, które zmiotło mnie z powierzchni ziemi a następnie wyrzygało i udeptało. Szczerze byłam pewna, że zejdę z tego padołu. Jeśli jakiegoś dnia nie wymiotowałam więcej niż 20 parę razy to uznawałam to za naprawdę spoko dzień (a było ich mało i wiązało się z przebywaniem w szpitalu pod kroplówką).
Pamiętam swoją pierwszą wizytę u ginekologa w tej ciąży. Z lekkim przerażeniem pytałam go o HG i to czy musi wystąpić. Statystyki niestety nie przemawiały na moją korzyść. Co więcej mój ginekolog delikatnie chciał mnie przygotować na to, że w każdej kolejnej ciąży HG co do zasady objawia się mocniej. Delikatnie mówiąc byłam spanikowana jak zaczęły pojawiać się mdłości.
I tu zostałam totalnie zaskoczona. Po pierwsze nie znałam mdłości z pierwszej ciąży, a brzynajmniej ich nie pamiętam. Tym razem miałam całodobowe mdłości. Nie ważne czy jadłam czy nie, spałam, chodziłam czy leżałam – notorycznie przez 14 tygodni było mi niedobrze, kilka razy musiałam wychodzi z metra czy spotkania, bo byłam pewna że puszczę pawia. Jeśli chodzi o same wymioty to wystąpiły. Ale to były tylko i wyłącznie typowe ciążowe. Jasne mało przyjemne, ale zwykle najzwyklejsze. Choć byłam wymęczona nimi to przy HG to był pikuś.
W pierwszej ciąży strasznie drażniły mnie wszelkie zapachy, w tym mój własny (perfum) i mojego męża. A zapach jedzenia…..boże dopomóż.
Tym razem nie odnotowałam jakiegoś wstrętu pod tym kątem. Jasne wyraźniej czułam wszystko dookoła, ale nic nie powodowało u mnie automatycznej wizyty w toalecie.
Ciągnięcia brzucha – one wystąpiły w obu ciążach. Jednak za pierwszym razem mam wrażenie, że było to o wiele bardziej dokuczliwe. Nie wiem czy wynika to z tego, że to była pierwsza ciążą, a tym razem jestem bardziej „rozciągnięta” czy tym razem nie mam aż tak dużo czasu aby się na tym skupiać.
Tym razem również tak nie panikuję. W pierwszej ciąży miałam przedwczesne skurcze co spowodowało, że każde najmniejsze napięcie brzucha skutkowało wizytą na IP. Tym razem wiem, że te „napinania” się brzucha, jeśli nie są regularne, bolesne to zwykły fizjologiczny objaw i aż tak się tym nie przejmuję. Dodatkowo zdaję tym razem sobie sprawę, że taka moja uroda – czuć je wyraźniej.
Ze względu na to, że w pierwszej ciąży przez 32 tygodnie leżałam to nie odczułam większości typowych dolegliwości ciążowych wynikających z jej fizjologii.
Teraz gdzieś od około 20 tygodnia zauważyłam, że po siedzeniu cały dzień w biurze mam zmęczone i spuchnięte nogi. Plus pojawia się rwa, która przy dłuższym chodzeniu potrafi dać w kość. Ale szczerze dla mnie to nic…mogę chodzić i choćbym miała chodzić i jęczeć to chcę wykorzystać każdą możliwość, aby z tego skorzystać.

Upływ czasu w pierwszej ciąży vs. drugiej ciąży

A no właśnie czas! To największa różnica jaka dzieli moje ciąże. W pierwszej ciąży dokładnie w 5 tygodniu usłyszałam zalecenie „leżeć”. Potem sprawy się już tylko bardziej komplikowały, a ja dostawałam ciągle to samo zalecenie, które było tylko zaostrzane . Zanim dobiłam do połówki ciąży miałam wrażenie, że minęło ze 100 lat. Dosłownie pamiętam każdy dzień, godzinę i minutę tego leżenia. Do 20 tygodnia obejrzałam całe E.R., wszystkie sezony House M.D., 7 sezonów Grey’s Anatomy, i 4 sezony X files. Przy tym spałam po 20 h.
Skłamałabym jeśli powiedziałabym, że tym razem czas do 20 tygodnia mi śmignął. Od potwierdzenia ciąży do 12/13 tygodnia czas leciał mi wolno. Pamiętam jak bardzo chciałam, aby był już luty. I miałam wrażenie, że czas się wlecze do tego lutego. Ale później…szczerze mówiąc nie wiem jak to się stało, że nagle był 12 tydzień a ja już skończyłam 5 miesiąc ciąży. Za pewne duży wpływ na to miało to, że jestem nadal aktywna zawodowo i nie ma czasu przez te 10h dziennie na myślenie i skupianie się wyłącznie o ciąży. Druga sprawa, że posiadając już jedno dziecko nie można sobie za dużo pozwolić na „leżenie i dumanie o ciąży”. O tym czytałam u innych dziewczyn i jakoś trudno było mi uwierzyć jak można nie myśleć o ciąży będąc w niej. Było to dla mnie niemożliwe. Ale taka jest prawda. Mając już jedno dziecko na świecie skupiasz się w pierwszej kolejności na jego potrzebach. A ja mając już prawie 5 letnie dziecko naprawdę mam luz. Młoda większość rzeczy potrafi sama ogarnąć, zajmie się sobą, pobawi a nawet był moment, że zajmowała się mną (czyt. przynosiła mi miski jak wymiotowała i wodę).

Strach w pierwszej ciąży vs. strach w drugiej ciąży

Jakbym miała opisać moją pierwszą ciążę jednym słowem, byłby nim strach – a może powinnam rzecz permanentny strach. Bałam się ciągle, a każda wizyta u lekarza wiązała się z odkryciem kolejnej komplikacji.
Tym razem odczuwam strach. Ale jest jednak znacząca różnica tym razem. Wiem, że ten strach czuję, bo go czułam a nie mam powodów, aby go czuć. To trochę taki odruch. Ciąża jest mi znana jako stan związany ze strachem. I podświadomie wmawiam sobie, że czuć go powinnam, bo jak spróbuję go nie czuć to zapłacę za swoje szczęście i beztroskę. Nie potrafię objąć umysłem, że ciąża może ot tak po prostu przebiegać. Wiem, że zdrowa, fizjologiczna ciążą tak wygląda. Kobieta jest aktywna, normalnie żyje, ćwiczy, chodzi i to nie jest nic niezwykłego. Ale jakoś nie mogę w to uwierzyć, że zasłużyłam sobie na taki dar.

Co mnie najbardziej zaskoczyło w drugiej ciąży dotychczas?

W pierwszej kolejność, że przechodzę tą ciążę normalnie. Każdego dnia dziękuję za to Bogu. Nie wierzyłam, że mam prawo do doświadczenia takiej ciąży. To jest coś niesamowitego.

Drugą rzeczą jaka mnie zaskoczyła to ruchy. W pierwszej ciąży poczułam kopnięcia w 16 tygodniu i 5 dniu (sprawdziłam). I mówię tu o kopnięciach. Nie znałam stanu motylków, pękających baniek czy popcornu. Córka jak zaczęła się ruszać to od razu przez duże K i tylko to się nasilało z tygodnia na tydzień.
Tym razem liczyłam na wcześniejsze ruchy. Bo ponoć tak jest. Ku mojemu zaskoczeniu coś co mogła z pewnością określić jako ruchy nastąpiło dopiero pod koniec 18 tygodnia. I nie były to kopnięcia a właśnie taki pękający popcorn. To dziecko, określone przez nas pieszczotliwie jako „2” jest mniej aktywne i zdecydowanie te ruchy nie są aż takie mocne jak za pierwszym razem. Oczywiście za każdym razem mówię o tym lekarzowi i położnej, a oni sprawdzają. I wszystko wskazuje na to, że ten typ tak ma.

Ostatnia rzecz, która mnie zaskoczyła to wygląd. co prawda miesiące największego wzrostu przed mną. Ale jakoś przyjęło się, że w każdej kolejnej ciąży jest się większym i szybciej widać ciążę. To muszę powiedzieć, że tym razem wyglądam jakoś…ładniej? Z przodu nie widać mojej ciąży, nadal mam talię. A nogi i ręce jakoś tak mi schudły. Zdecydowanie mniej dbam o extra-fit-zdrową dietę, ale też nie mam aż tak wilczego apetytu. Może to kwestia tego, że w pierwszej ciąży w wyniku HG schudłam ponad 8 kg i organizm miał dużo do nadrobienia. Wyjątkiem jest cera – takiego trądziku nie miałam od czasów kiedy określałam się jako ‚nastka’.

Wczoraj ktoś zapytał mnie jak mija mi ta ciąża i jak się czuję. Moja odpowiedź „BAJKA” i mam nadzieję, że to się utrzyma do końca.
Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę mogła narzekać tylko na typowe ciążowe objawy.

To coś wspaniałego, że każda ciąża jest inna i daje możliwość kobietom takim jak ja odkryć jak naprawdę może być w ciąży.

17 myśli w temacie “Pierwsza a druga ciąża – 1/2

Dodaj komentarz